Rynek w czasach zarazy

Rynek rządzi się swoimi prawami, a cykle koniunkturalne przypominają grę o ściśle określonych zasadach. Tylko nie wiadomo czy wszyscy grają przeciwko wszystkim, czy przeciwko nieubłagalnej sinusoidzie. Już półtora roku temu wieszczono koniec dobrobytu, a przecież ledwo co podnieśliśmy się z kryzysu 2008/9. Zapaść finansowa? – dodrukujemy pieniędzy.

Jednak takiego gamechangera nikt się nie spodziewał.

Wszystko czego nie potrzebujemy, a boimy się o tym powiedzieć

Szturm na dyskonty spożywcze w pierwszych dniach oficjalnej pandemii był tylko manifestacją pierwotnych instynktów przetrwania. Kiedy okazało się, że makaronu i papieru toaletowego wystarczy dla wszystkich (i okazało się, że trzeba go zużyć) pojawiły się pierwsze pytania egzystencjalne – czego tak naprawdę potrzebujemy. Kawa na wynos, restauracje, kosmetyczka, fryzjer, siłownia, cotygodniowe snucie się po galerii, narty we Włoszech, wakacje w Grecji. Bez tego wszystkiego można żyć, choć z tymi dodatkami żyje się ciekawiej.

Drugie oblicze pandemii

„Nie możemy się teraz automatyzować, produkcja idzie pełną parą i nie ma czasu oraz środków na zmiany” słyszeliśmy w zeszłym roku wiele razy. Rozpędzona konsumpcja zaryła przednimi kołami w błocie. Można się zastanawiać nad tym ile zużywamy, ile marnujemy i nad tym czego nie potrzebujemy. Czy będziemy teraz znowu produkowali więcej, czy lepiej, czy szybciej?

Walka z niewidzialnym wrogiem

Poprzednie kryzysy były wywołane przez ludzką chciwość, indolencję lub społeczną niesprawiedliwość. Teraz czeka nas walka z niewidzialnym wrogiem. Winić można tu rząd za ustawy i tarcze, ale na pojawienie się wirusa nie mieliśmy wpływu. Najbliższe miesiące pokażą jak mechanizm izolacji wpłynie na światową gospodarkę  i poszczególne rynki. A obecne dane są co najmniej niejednoznaczne. Część firm już powoli się odmraża, wracają powoli łańcuchy dostaw. W zasadzie wiele firm kontynuowało normalną produkcję. Ale ważne, że z lodówki wyjmuje się już plany o automatyzacji.

Czekając na deszcz

Wirus nie zniknie za miesiąc – wszystko na to wskazuje. Warto zrobić zatem plany na przyszłość. Przecież można czekać na deszcz, albo po prostu zbudować wodociąg. Jak zmienić produkcję jak zmienić produkty i usługi? Zwalniać ludzi, czy obniżać im pensje? Inwestować w szkolenia, czy w maszyny? Statystyki i wykresy to tylko liczby, które można opisywać, interpretować, a czasem nawet naginać. Z tych samych cyfr, każdy może wysnuć własne wnioski. Wystarczy spojrzeć na reakcje różnych krajów na pandemię. Kraje Europy Wschodniej bardzo szybko zamknęły swoje granice, Włochy, Hiszpania, Anglia zwlekały, a Szwecja nie podjęła żadnych drastycznych środków do dzisiaj.

Niewierne statystyki

Okazuje się niekiedy, że wyliczenia i prognozy nie zawsze się sprawdzają. I zawsze pozostaje ten sam dylemat. Czy liczby mówią prawdę? W przypadku wirusa – ilu ludzi można poświęcić dla gospodarki?

Ile osób może zginąć, aby ocalić miejsca pracy? Czy można porównywać trzecią gospodarkę świata – Niemcy, z Wielką Brytanią, która realizuje Brexit. Jak ma się do tego Hiszpania, która od wielu lat balansuje na krawędzi wypłacalności? Jak porównać to do USA, które okazują się być kolosem na glinianych nogach? Albo Chiny, które owszem tracą, ale wciąż zyskują?

Siła grawitacji

Czynnik tak zęwnętrzny i mimo wszystko demokratyczny w dużej mierze nie wpłynie bardzo na światową gospodarkę. Siły entropii załatają dziury, naprawią i posklejają brakujące elementy. Rynek zweryfikuje biznesy, produkty oraz usługi.

Czy jednak mimo wszytsko będziemy w stanie oderwać się od ziemi?